sobota, 12 czerwca 2010

Poziom 3. Życie po życiu nieco inaczej.

Oto efekt wczorajszego popołudnia (i wieczoru). Zainspirowany krótkometrażowym filmem pt. "Black Button" oraz pewnym opowiadaniem ze starej "Fantastyki" (nazwy i tytułu nie pomnę, ale jeśli znajdę ów numer, z pewnością uzupełnię wpis o tę informację).





– Byłeś w drodze do domu, kiedy zginąłeś. To był wypadek samochodowy. Nic nadzwyczajnego, kolizja drogowa jakich wiele, jednak skutki były tragiczne. Zostawiłeś żonę i dwójkę dzieci. A co do śmierci, to uprzedzę Twoje pytania – była szybka i bezbolesna. Lekarze próbowali cię uratować, ale bezskutecznie. Z drugiej strony, twoje ciało było w tak strasznym stanie, że tak jest lepiej, uwierz mi. I wtedy spotkałeś mnie.
Kamil popatrzył na mężczyznę, wypowiadającego te słowa. Wyglądał normalnie, poza tym, że był ubrany w bardzo elegancki szary garnitur, nieskazitelnie białą koszulę i czarne pantofle. Jednak czuł, że coś jest nie tak. Że to nie jest zwykły człowiek.
Że to w ogóle nie jest człowiek.
– Co się stało? – spytał. – Co to w ogóle za miejsce? Gdzie ja do kurwy nędzy jestem?
– Nie żyjesz – odowiedział swobodnie mężczyzna . – Nie wiem, jak mam Ci to dokładniej wyjaśnić.
– Pamiętam... ciężarówka na moim pasie... Klakson, hamulec do oporu, pisk opon...
– Zgadza się.
– Więc.. zginąłem w wypadku?
– Ech... – westchnął ciężko mężczyzna w garniturze. – Tak. Nie żyjesz, tak jak już wcześniej mówiłem. Ale nie powinieneś czuć się źle z tego powodu. W końcu każdy kiedyś umrze.
Kamil rozejrzał się. Wokół było przeraźliwie pusto. Niczym nieograniczona przestrzeń, żadnego horyzontu, ziemi, chmur – nic. Po prostu pustka. I nikogo więcej poza nim i eleganckim mężczyzną.
– Nie odpowiedziałeś mi na pytanie – powiedział Kamil z nutką rozdrażnienia w głosie. – Co to za miejsce? Czy to zaświaty?
– Mniej więcej – odparł mężczyzna.
– A kim ty jesteś? Jesteś Bogiem?
– Tak – odparł przeciągle mężczyzna. – Można powiedzieć, że jestem Bogiem.
– Moja żona... moje dzieci... – zaczął Kamil.
– Tak?
– Co z nimi? Czy wszystko u nich w porządku?
– To właśnie zawsze oglądam z radością – odpowiedział mężczyzna. – Przed chwilą dowiedziałeś się, że nie żyjesz, a martwisz się o najbliższych. To dobrze o tobie świadczy.
Kamil popatrzył na mężczyznę przeciągle, a w spojrzeniu tym strach mieszał się z fascynacją. Jakoś nie mógł sobie wyobrazić tego, ze właśnie rozmawia z Bogiem. Zupełnie inaczej sobie Go wyobrażał, a ten człowiek zupełnie nie pasował do jego wizji. Wyglądał jak zwykły facet. Jednak było coś w nim – coś, co budziło szacunek i podziw. Ale nie boski – bardziej przypominał nauczyciela albo prezesa jakiejś firmy, natomiast na pewno nie wyglądał na Wszechmogącego.
– Nie martw się o nich – powiedział. – U nich wszystko w porządku. I wszystko będzie w porządku. Twoje dzieci zapamiętają cię jako wspaniałego ojca – pod każdym względem. Nie będą rozpaczać, natomiast zawsze będą mile cię wspominały. Zaś co do twojej żony – no cóż, dla świata będzie zapłakaną, nieutuloną w żalu wdową, jednak wewnątrz poczuje ulgę. Mówiąc szczerze – dodał po krótkiej pauzie – twoje małżeństwo się rozpadało i wiem, że ona chciała je zakończyć jak najszybciej. Dzięki temu, że zginąłeś, sprawy znalazły swoje rozwiązanie, choć twoja żona będzie do końca życia czuła wyrzuty sumienia za to, że poczuła ulgę po twojej śmierci.
– Po prostu, kurwa, pięknie... – mruknął Kamil, spuszczając głowę. Przez chwilę obaj milczeli, stojąc pośród pustki, w przeraźliwej ciszy wyśpiewywanej przez nicość.
– No dobra – rzekł Kamil, podnosząc głowę. Spojrzał w oczy mężczyźnie. – Zatem, co teraz ze mną będzie? Pójdę do nieba albo do piekła, w zależności od twojej decyzji?
– Nic z tych rzeczy – odpowiedział. – Zostaniesz zreinkarnowany. Twoja dusza zostanie umieszczona w nowym ciele i znów będziesz żył, jako ktoś zupełnie inny.
– Ach... – westchnął Kamil, uderzony tą wiadomością jak obuchem. Zebrał się w sobie i dodał: – Zatem Hidusi mieli rację. Ciapate mądrale...
– W pewnym sensie – odparł mężczyzna – wszystkie religie mają rację na swój własny sposób. Podniósł rekę. – Przejdźmy się.
Kamil już miał coś powiedzieć na temat absurdalności możliwości spacerowania po miejscu, gdzie nie było nic, ale milczał. W głowie miał mętlik, jedna myśl goniła inną. W tej chwili nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć ani jak powinien zareagować. Ruszyli.
– Dokąd idziemy? – spytał wreszcie.
– Tak właściwie, to donikąd – odpowiedział mężczyzna. – Pomyślałem sobie, że przyjemnie jest tak spacerować w trakcie rozmowy.
– To o czym mówiłeś... – zaczął Kamil – Powiedz mi, jaki jest sens tego wszystkiego? Kiedy się odrodzę, będę jak tabula rasa, prawda? Wejdę znów do świata jako dziecko, niemowlę. Zatem wszystko, co do tej pory zrobiłem, wszystkie moje doświadczenia, przeżycia i wszystko to, co robiłem w tym życiu, nie będzie miało żadnego znaczenia, prawda?
– Nie do końca – odparł. – Będziesz nosił w sobie doświadczenia i wiedzę ze wszystkich swoich poprzednich żyć – po prostu nie będziesz ich pamiętał. Widzisz – ciągnął – twoja dusza jest potężniejsza, piękniejsza i cudowniejsza niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić. Ludzki umysł jest w stanie ogarnąć tylko bardzo niewielki wycinek tego, czym tak naprawdę jesteś. Żyłeś na Ziemi przez 48 lat w ludzkim ciele, a to zdecydowanie za mało, żeby wszystko zrozumieć, żeby pojąć, czym jest twoja wewnętrzna świadomość. Jeśli byłbyś tam odpowiednio długo, zacząłbyś sobie wszystko przypominać. Ale pomiędzy kolejnymi życiami nie ma to większego sensu.
– To wszystko jakaś popieprzona filozofia – odpowiedział Kamil. – No więc, ile razy byłem, jak to powiedziałeś, reinkarnowany?
– Och, mnóstwo razy, naprawdę – odpowiedział. – I to w różnych okresach czasu. Tym razem na przykład, będziesz dziewczynką, żyjącą w małej chińskiej wiosce ok. 670 roku.
– Zaraz, chwila moment! – krzyknął Kamil. – Chcesz powiedzieć, że nie dość, że zsyłasz mnie do ciała dziewczynki, to jeszcze przenosisz mnie w czasie?
– Technicznie rzecz biorąc, tak. Jednak coś takiego jak czas, istnieje tylko w twoim wszechświecie. Tam, skąd pochodzę, rzeczy mają się nieco... hm, inaczej.
– Czyli? Skąd pochodzisz?
– Skądś. Skądinąd. Z zupełnie innego miejsca, spoza wszystkiego, co znasz i mógłbyś znać. I są inni, podobni do mnie. Nie tylko tam, ale też w innych wszechświatach. Wiem, że pewnie chciałbyś się dowiedzieć, jak jest tam, skąd pochodzę, ale uwierz mi, nie zrozumiałbyś.
– Ach... – westchnął Kamil, nieco zawiedziony. Nagle coś mu zaświtało: – Chwila. Jeśli to nie pierwszy raz, jak jestem reinkarnowany, a do tego mogłem się ponownie rodzić w różnych punktach czasu, to oznacza, że istnieje duża szansa, że tam na Ziemi spotkałem sam siebie!
– Oczywiście. To zdarza się cały czas – odpowiedział mężczyzna. – A do tego, będąc świadomym tylko obecnego życia, nie miałeś o tym najmniejszego pojęcia.
– Więc jaki jest sens tego?
Mężczyzna zatrzymał się. Odwrócił głowę i spojrzał Kamilowi prosto w oczy.
– Sens tego? – powiedział z poważną miną. – Naprawdę, pytasz mnie o sens życia? Nie sądzisz, że to trochę dziwaczne pytanie, jak na kogoś w twoim położeniu?
– No cóż, po prostu chciałbym to wiedzieć. – Kamil nie ustępował.
Mężczyna podszedł do niego i stanął naprzeciwko. Ich twarze niemal się stykały. Chwycił Kamila za ramiona i powiedział cichym, lecz stanowczym tonem:
– Sensem życia, a jednocześnie powodem, dla której stworzyłem cały ten wszechświat jest to, żebyś dojrzał, człowieku.
Mężczyzna odstąpił o krok, nie spuszczając oczu z Kamila.
– Zaraz zaraz... – powiedział Kamil. – Masz na myśli ludzkość? Chcesz, żeby cała ludzkość dojrzała?
– Nie. Tylko ty. Stworzyłem ten wszechświat specjalnie dla ciebie. Z każdym nowym życiem rośniesz, dojrzewasz i stopniowo stajesz się coraz większym i potężniejszym intelektem.
– Tylko ja? Jak to... A co z innymi ludźmi?
– Nie ma innych ludzi – odpowiedział. – W tym wszechświecie jesteśmy tylko ty i ja.
Kamil zamrugał gwałtownie. Miał wrażenie, że się przesłyszał, albo czegoś tu nie rozumie.
– Ale przecież... ci wszyscy ludzie na Ziemi...
– To ty. Różne inkarnacje ciebie.
– Chcesz powiedzieć, że ja... Ża ja jestem wszystkimi ludźmi?
– Brawo! Zaczynasz chwytać! – odpowiedział mężczyzna z uśmiechem, klepiąc go przyjaźnie w ramię. Po krótkiej chwili wkazał, że chce, by kontynuowali przechadzkę. Podążyli zatem dalej w pustkę.
– Jeśłi dobrze zrozumiałem, to jestem każdym człowiekiem, który kiedykolwiek, gdziekolwiek żył?
– Tak. A także tymi, którzy będą żyć.
– Czyli co, byłem na przykład Kennedym?
– Tak. A także tym, który go zastrzelił.
– Więc byłem także Hitlerem?
– Owszem.
– I Jezusem?
- Tak. Oraz wszystkimi tymi, którzy za nim podążyli.
Kamil zamilkł. To było dla niego zbyt wiele. Nie był w stanie ogarnąć tego wszystkiego. W myślach krzyczał, że jeśli to sen, to chce się z niego obudzić, już teraz, w tej chwili! Jednak nic się nie działo. Ciągle podążał przez pustkę ze swoim przedziwnym towarzyszem.
– Za każdym razem, gdy krzywdziłeś kogoś – przerwał ciszę mężczyzna – tak naprawdę krzywdziłeś siebie. Zawsze, gdy byłeś dla kogoś dobry, czyniłeś dobro samemu sobie. Każdy smutny i szczęśliwy moment, doświadczany przez człowieka, niezależnie od tego, kiedy i gdzie żył, był – i będzie – doświadczany przez Ciebie.
– Ale dlaczego... Po co to wszystko?
– Ponieważ kiedyś, pewnego dnia, staniesz się taki jak ja. Bo tym właśnie jesteś. Jesteś, można by rzec, z mojego rodzaju, z mojej rasy. Jesteś moim dzieckiem.
– Ja pierdolę... – szepnął Kamil, bardziej do siebie, niż do towarzysza. – To znaczy, że jestem Bogiem?
– Jeszcze nie. Jesteś kimś w rodzaju płodu, zarodka. Ciągle rośniesz, ciągle się rozwijasz. Gdy już przeżyjesz życie każdego człowieka, który kiedykolwiek żył i który kiedykolwiek będzie, dopiero wtedy będziesz gotowy, by się narodzić.
– Zatem cały wszechwiat jest...
– Tak. Wszechświat jest jajem, z którego się wyklujesz. Jak będziesz gotowy.
Przystanęli. Mężczyzna stanął przed Kamilem, ręce położył mu na ramionach. Spojrzał mu głęboko w oczy.
– Już czas – powiedział. – Idź.

1 komentarz:

  1. Ciekawa koncepcja i zgrabnie napisane. Publikujesz gdzieś więcej swoich opowiadań? Chętnie bym poczytał.

    OdpowiedzUsuń